
Sesja ślubna w górach, czyli jak spełnić marzenia, mieszkając nad morzem.
Od tego wydarzenia minęły już prawie 3 lata! Zdjęcia i tekst na bloga długo przeleżały na dysku, ale … doczekały się 🙂 Poniżej opisana została przygoda moja i pary zakochańców, którzy chcieli spełnić swoje ślubne marzenie i przemierzając całą Polskę z północy na południe, sesję ślubną zorganizować w polskich górach 🙂
Ja: Gdzie chcielibyście zorganizować swój plener?
Ania i Filip: W Zakopanem, uwielbiamy góry
Ja: Ok, przyda mi się szybki urlop 😉
Tak się to mniej więcej zaczęło. W pierwszym momencie myślałam ,że to żart. Myślę sobie – chcą jechać w góry? Przecież mieszkamy nad morzem, każdy chciał by mieć ślubny plener nad morzem. Myliłam się. Gdy na mojej skrzynce mailowej pojawił się wstępny plan wyprawy zorientowałam się, że moi nowożeńcy naprawdę zamierzają ściągnąć mnie w góry, do Zakopanego, by tam zorganizować swoją wymarzoną ślubną sesję plenerową. Wybór miejsca nie był przypadkowy, bo dokładnie nad Morskim Okiem Ania i Filip zaręczyli się i postanowili dalej kroczyć wspólną drogą i planować razem przyszłość.
Muszę przyznać, że było to dla mnie nie lada wyzwanie pokazać miłość tych dwojga młodych ludzi do siebie, do gór, a jednocześnie zestawić wszystko na fotografiach
w taki sposób, by monumentalność, dostojność i potęga krajobrazu górskich szczytów była symbolem uczucia Ani i Filipa.
Czy było łatwo? Nie do końca! Czy warto? Zdecydowanie! Poznajcie kilka istotnych szczegółów.
Na szlaku byliśmy już o 7:00, pokonaliśmy 22km górskimi szlakami załadowani bagażami – sprzętem fotograficznym, strojami ślubnymi, prowiantem i innymi ‘dodatkami’, które pozwoliły nam przetrwać 14 godzin w wymagającym terenie. Była jesień, a temperatura oscylowała ok.5 stopni rano, co nie koniecznie zachęcało do kilkukrotnego przebierania się w suknię ślubną i już na samą myśl człowiek dostaje gęsiej skórki.
Ogromna determinacja towarzyszyła moim modelom pokonującym każdy kolejny kilometr na trasie Parking – Dolina Pięciu Stawów – Palenica – Morskie Oko – Parking. Wszystko jednego dnia, bez bryczki (nie lubimy męczyć koni), poza tym konie już dawno spały, gdy schodziliśmy do parkingu. W oddali słychać było tylko ryk niedźwiedzia, co bardzo dodawało nam skrzydeł na ostatniej prostej 🙂
Ponieważ chcę pokazać Wam cały trud i piękno naszej wyprawy, zamieściłam też kilka reporterskich zdjęć z tzw. backstage,u.
Miłego oglądania!
Jeśli i Wy myślicie o ślubnej sesji plenerowej w górach, nad morzem czy za granicą – napiszcie koniecznie! Oferta znajduje się tu: https://anita-talaska.pl/fotografia-slubna-plener/